BELGIA, HOLANDIA 9-22.08.1999

Wakacyjny, krajoznawczy wyjazd do Belgii i Holandii zaczęliśmy od Słowacji i Węgier, aby obejrzeć całkowite zaćmienie słońca, na które umówiliśmy się z Jeżem i Darkiem. Nadłożyliśmy trochę drogi, ale nie żałujemy, bo nad Balatonem zjawisko to miało wystąpić w całej krasie, a na dodatek mieliśmy idealną pogodę. Po drodze obejrzeliśmy Maninską Tiesniawę i zamek w Trenczynie na Słowacji, gdzie spotkaliśmy się z Jeżem, Kolczastą, Anetą i Darkiem. W środę wdrapaliśmy się na jeden z pagórków na północ od Balatonu i obserwowaliśmy zaćmienie. Trudno to opisać, to trzeba zobaczyć. I wierzcie, że te 90 kilka procent, które można było oglądać w kraju, to jeszcze nadal nie to. Dopiero przy 100 % nastąpił niesamowity efekt. Ciemno, chłodno, niezwykłe oświetlenie krajobrazu i korona słoneczna zza tarczy księżyca. A za chwilę pierwszy promień światła i ciepła.

Zaraz potem ruszyliśmy w długą drogę na północny zachód. Korki na granicy i autostradach w okolicy Wiednia pozwoliły nam zajechać zaledwie do Linzu. Ale nazajutrz wieczorem byliśmy już pod Brukselą. Dużo miejsca zająłby szczegółowy opis wszystkiego co zwiedziliśmy, więc w skrócie:

  • Bruksela, Gandawa (zamek Gravensteen, katedra św. Bawona z ołtarzem "Adoracja Baranka" Jana van Eycka),

  • Brugia (by night oraz muzeum malarstwa Groeninge m.in. "Sąd Ostateczny" Boscha, Bazylika Krwi św., parada powozów),

  • Antwerpia (m.in. słynna katedra z obrazami Rubensa "Zdjęcie z krzyża", "Zmartwychwstanie", "Wniebowstąpienie", dom Rubensa).
  • Potem pojechaliśmy do Holandii, a więc na pierwszy ogień należało zwiedzić wiatraki w Kinderdijk. Rozbiliśmy się w Oterlo na obrzeżu Parku Narodowego Hoge Veluwe.

    Rowerami zwiedziliśmy park, lasy, wydmy, wrzosowiska, ale też muzeum rodziny Kroller Muller z dużym zbiorem obrazów Van Gough'a oraz dzieł innych malarzy i rzeźbiarzy od średniowiecza po współczesność. Zwiedziliśmy też zameczek myśliwski św. Huberta.

    Z Oterlo pojechaliśmy do Amsterdamu, który obejrzeliśmy w trakcie rejsu tramwajem wodnym po kanałach. Wstąpiliśmy też do muzeum techniki "new Metropolis" - raju dla dzieci i młodzieży.

    Celem kolejnej wycieczki była Haga, gdzie obejrzeliśmy siedzibę parlamentu Binnenhof, Królewską Galerię Malarstwa Mauritshuis (m.in. "Adam i Ewa w raju" - Rubensa i Jana Bruegla starszego oraz "Lekcja anatomii dr Tulpa" Rembrandta). Niewątpliwą atrakcją dla Oli, ale też dla nas był Madurodam czyli Holandia w miniaturze. A potem podjechaliśmy jeszcze do Scheveningen, aby zobaczyć Morze Północne. W drodze powrotnej wstąpiliśmy na godzinkę do Delft - kolebki holenderskiej porcelany.

    W ostatnim dniu, w sobotę zwiedziliśmy skansen koło Arnchaim i udaliśmy się do Bocholt w Niemczech, niedaleko granicy z Holandią, aby odwiedzić Aśkę i Marcina, którzy przyjęli nas bardzo serdecznie. A potem wróciliśmy do domu.